sobota, 5 kwietnia 2014

Rozdział VI

*Tydzień później *
Siedziałam na kanapie i czytałam książkę .Sam wyjechał z kolegami na biwak .Nie powiedział gdzie tylko wczoraj oświadczył że jedzie .Już tak było znowu się zaczyna .Znowu będzie to samo , wejdzie w to gówno ale tym razem obawiam się że nie wyjdzie z tego tak łatwo .Więzienie to było tak a prawdę nic .Nie został ukarany za to co zrobił .Nie wiedziała co czułam , że ledwo wiązałam koniec z końcem nie obchodziło go to .Bardzo szybko się pozbierał po śmierci matki i Simona .Jeszcze przed pójściem do więzienia rozpaczałby a on nawet ie poszedł na ich grób .Nie wiem co się stało z moim bratem zmienił .Mam wrażenie że to nie jest już mój brat .Jakby to byłby tylko kolega lub współlokator .Potrząsnęłam głową nie będę psuła sobie dnia .Chodź i tak jest już zepsuty .Wstałam i podeszłam do schodów
-Isabel ubieraj się wychodzimy - krzyknęłam
-Gdzie idziecie ?- spytał Jace
-Może iść z nami ? - powiedziała Isabel zbiegając po schodach - proszę
-Ja...- jęknęłam - dobrze
Nie wiem dlaczego się zgodziłam .Nie powinnam go zabierać .
-Chura ! - krzyknęła  i przytuliła się do chłopaka
Wzięłam torebkę i wyszłam nie czekając na nich .Usłyszałam krzyki i odwróciłam się .Jace niósł małą  baranach
-Pacz jaka jestem wysoka - powiedziała śmiejąc się
Odpowiedziałam jej uśmiechem .Szliśmy w ciszy .Od czasu do czasu Isabel zadawała pytania .Weszliśmy w alejkę obok cmentarza mimowolnie spojrzałam się w tamtą stronę .Postanowiłam nie pokazywać Jace'owi grobu .Innym razem sama .Usłyszałam swoje imie i odwróciłam się .Zobaczyłam starszego mężczyznę w stroju dozorcy .Pan Witek
-Dzień dobry - powiedziałam uśmiechając się .Pan Witek był przyjacielem mojego ojca mimo iż dzieliła ich różnica wieku dogadywali się .
-Witaj słonko - przytulił mnie - jak ja za tobą tęskniłem
-Ja za tobą też - przytuliłam go mocno .Był dla mnie jak rodzina jak wujek jak z resztą go nazywałam- coś się stało ?
Po moim pytaniu mężczyzna przestał się uśmiechać
-Chodź ze mną
Odwróciłam się do Jace'a
-Jace idź z małą do domu
-A możemy odwiedzić mamę ? - spytała dziewczynka
-Nie - odpowiedziałam szybko
-Posłuchaj moja żona odprowadzi Isabel do domu a chłopka weź ze sobą może się przydać - powiedział cicho Witek podchodząc - przedstawisz mnie ?
-Tak Jace to jest Witold przyjaciel mojego ojca Wujku to jest Jace mój ... - zabrakło mi słów.Znajomy brata który właśnie wyszedł z więzienia
-Kolega - wtrącił Jace i podali sobie ręce
-Dobrze chodź do mnie - wyciągnął ręce do Isabel - a wy idźcie zaraz przyjdę
Ruszyłam szybkim krokiem przed siebie .Chciałam mieć to jak najszybciej za sobą .Przechodząc między grobami  nigdy nie patrzyłam na imiona ani na nazwiska .Nie chciałam zobaczyć znajomej lub znajomego .Wiedziałam dokładnie gdzie jest grób matki i Simona i to mi wystarczyło .Rozpoznałam ławkę i podniosłam głowę .Grób to znaczy to co z grobu zostało .... Płyta była pęknięta na środku a inicjały były zamazane .Moje uczucia były mieszane .Nie miałam zamiaru płakać ani szukać  tych co to zrobili .Nie jestem taka nie szukam zemsty .Stało się i się nie odstanie .Zadawałam sobie tylko jedno pytanie kto to zrobił i dlaczego ? Nie lubiłam się kłócić unikałam konfliktów i było dobrze  aż do teraz .Odwróciłam się i spojrzałam na Jace'a z jego twarzy nie dało się nic wytyczać oprócz przerażenia .Chłopak spojrzał na mnie .Podeszłam do grobu i przejechałam po nim ręką .W maleńkiej szczelinie była karteczka .
-Cat nie ruszaj bo się pokaleczysz dziecko - powiedział mężczyzna i odciągnął mnie .Nawet nie wiem kiedy wszystko było posprzątane Pan Witek dzwonił by to wszystko naprawić .Stałam i patrzyłam się w miejsce gdzie była karteczka ... zniknęła.
-Nie będziesz ponosić kosztów , to moja wina i ja za to zapłacę przyjadą jutro jak chcesz możesz wybrać inną płytę
-Nie dziękuję , jak można niech będzie tak jak było - uśmiechnęłam się blado
-Dobrze przykro mi na prawdę - przytulił mnie
-Wiem dziękuję
W drodze powrotnej Jace nie odezwał się ani słowem . Z resztą dobrze że nic nie mówił .Gdy dotarłam do domu zrzuciłam buty i poszłam do kuchni na blacie leżała karteczka "Isabel jest z nami nie martw się będzie w domu wieczorem" I ten nie czytelny podpis .Jace stanął na przeciwko mnie 
-Kolacja ? Znaczy obiad ? -  spytałam 
-Może ja się tym zajmę co ? 
-A dlaczego ty ? Nie jestem sierotą - a tak w zasadzie to jestem 
-Możesz być zmęczona po dzisiejszym - dukał 
-Dziękuje poradzę sobie nie musisz mnie wyręczać - odwróciłam się do lodówki .Nie miałam ochoty kontynuować tej rozmowy 
-Przepraszam 
-Nie potrzebuje twojej pierdolonej litości dobrze !? -trzasnęłam lodówką i spojrzałam na niego - nie jestem małą dziewczynką której trzeba pomagać doskonale radzę sobie sama 
Chłopak spojrzał na mnie 
-Ja chciałem ci tylko pomóc nie musisz się na mnie krzyczeć -mówił spokojnie
Przeczesałam ręką włosy .Co ja w ogóle wyprawiam ? Nie mogę okazywać emocji nie przy nim nie przy ludziach 
-Ja... - jęknęłam 
-Ja zrobię kolacje czy obiad nie wiem jak to nazywasz a ty możesz mi pomóc jak chcesz -  powiedział i stanął przede mną - przesuniesz się czy mam ci pomóc ? 
Uniosłam brew .To by było ciekawe ale nie sam satysfakcji 
-Nie skorzystam przykro mi - zrobiłam krok w  bok i oparła się szafkę .Przyglądałam się facetowi w kuchni .Wyciągnął wszystko i o dziwo orientował się gdzie co jest .Ja stałam i obserwowałam no w końcu nie codziennie gotuje dla ciebie facet czyż nie ? Jace  co chwilę zerkał na mnie i się śmiał .Kiedy rzekomo skończył spojrzał na mnie 
-To teraz spróbuj żebyś potem nie narzekała - podszedł do mnie z łyżką - a teraz aaaaaa
Zacisnęłam usta w cienką linie i pokiwałam głową przecząco 
-Brzydko się zachowujesz - pogroził mi palcem - nie to nie jak się zatrujesz ...
- Co ?! - krzyknęłam 
Zaśmiał się 
-Zapraszam Panią do stołu bez gadania- popchnął mnie i wziął talerze .Nawet odsunął mi krzesło .Pacz jaki dżentelmen .Kiedy usiadł na przeciwko mnie spojrzał na jedzenie 
-Smacznego 
-Jedź pierwszy jak nie padniesz po 5 minutach będę mogła jeść - posłałam mu uśmieszek 
-Jak chcesz - pokiwał głową i zabrał się do jedzenia .Nie mogłam długo czekać sama była głodna i chwyciłam widelec .Jak na faceta gotuje świetnie lecz po pierwszym kęsie zrobiło mi się nie dobrze .Odłożyłam widelec
-Nie dobre ? - spytał 
-Dobre tylko ...- nie zdążyłam powiedzieć zdania do końca tylko ruszyłam biegiem do łazienki .Zaczęłam wymiotować .Wypłukałam usta i dołączył do mnie Jace
-Wszystko dobrze ?
-Co do tego dodałeś ? - zaczęłam się dusić i oparłam się o umywalkę .Jace podszedł do mnie 
-Przyprawy , orzechy ... 
-Jakie ?- nie mogłam oddychać ledwo mogłam coś powiedzieć 
-Ziemne - był spanikowany 
Odwróciłam się i chciałam sięgnąć po lek  ale osunęłam się na kolana .Jace zaraz był przy mnie 
-Lek ... półka 
Powoli zaczęłam tracić przytomność .Jace podał mi lek i pomógł mi go podać powoli odzyskiwałam przytomność ale nadal byłam osłabiona z trudem oddychałam 
-Dasz radę wstać ? - spytał chłopak 
-Tak - na drżących nogach wstałam ale gdy zrobiłam krok do przodu znów upadłam .Jace złapał mnie 
-Nie dasz - mruknął i wziął mnie na ręce 
-Dam radę - jęknęłam 
-Właśnie widzę jak dajesz- mruknął i zaniósł mnie na dół .Położył na kanapie i poszedł do kuchni wrócił z kubkiem herbaty 
-Połóż na stole 


Chłopak usiadł obok 
-Jak się czujesz ?
-Lepiej dziękuje - uśmiechnęłam się blado 
- Na prawdę nie wiedziałem - jęknął - przepraszam nie zrobiłem tego celowo 
-Wiem tak na prawdę to nikt nie wie o moje alergii nie przepraszaj 
-Bo nikomu o niczym nie mówisz-powiedział 
Spojrzałam na niego 
-Dlaczego tak twierdzisz ? - miał racje .Nie mam pojęcia czy sam się domyślił czy ktoś mu powiedział .Sam ?  Wątpię nie jest wylewny , tak jak ja .Musi być na prawdę inteligenty mało ludzi potrafi zobaczyć takie rzeczy 
-Widzę to po tobie a poza tym Sam nic o tobie nie wie pytałem się o ciebie powiedział mi co już wiem .Nie lubisz się zwierzać co ? 
- Nie  - odpowiedziałam krótko - jeśli już robimy takie przesłuchanie o wet za wet ja ci mówię coś o sobie a ty o sobie 
Chłopak przekrzywił głowę i przez jego twarz przeszedł cień 
-Żadnych kłamstw ? 
-Żadnych - odpowiedziałam - to zgoda ?
-Tak
-Nie , dlatego że mam złe wspomnienia z wyżalaniem się a tak na prawdę nikogo nie obchodzi co przeszedłeś czy coś cię boli czy masz jaki kol wiek problem pytają co się stało z zasady żeby nie wyjść na sukinsynów , którymi z resztą są .
Z jego twarzy nie dało się nic wyczytać wiem że mnie słuchaj ale tylko to 
- Teraz ja tak ? 
-Na to wygląda- mruknęłam 
- Co chcesz wiedzieć ? 
-Najlepiej wszystko 
-Zachłanna informacji będę pamiętał - zaśmiał się - a tak dokładnie ?
-Za co siedziałeś , twoja rodzina , gdzie się urodziłeś ... - przestałam bo znieruchomiał 
-Dużo ...
-Nie powiedziałam że będzie mało - wzruszyłam ramionami 
-No dobrze więc tak ...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz