piątek, 28 lutego 2014

Rozdział II

Obudził mnie krzyk .Wstała na równe nogi i rozglądnęłam się .Izzy .Pobiegłam na górę i otworzyłam drzwi do jej pokoju .Jace ganiał ją po pokoju a ona uciekała .Świetny widok .Ostatnio nie miałam czasu się z nią bawić .Spojrzałam na zegarek 22:49 .Ile ja spałam ?! Jace zobaczył mnie i wyprostował się nie miał okularów .Teraz wiem dlaczego je nosił .Miał podbite oko .
-Przepraszam obudziliśmy cię ?- powiedział zakłopotany a ja się tylko uśmiechnęłam .Izzy spojrzała na mnie
-A czemu ty jeszcze nie śpisz ? -udawałam poważną
-Ups - zakryła ręką usta
-Właśnie bierz piżamę i maszeruj do łazienki
-Będę się kąpać ? -spytała
-Tak ale szybko - dziewczynka wyciągnęła z pod poduszki niebieską piżamę w baranki i pobiegła do łazienki .Spojrzałam na Jace'a
-Na prawdę przepraszam ...
-Dziękuje że się nią zająłeś - uśmiechnęłam się - Sam jeszcze nie wrócił ?
-Nie - mogłam przyjrzeć się jego oczom .Były ciemne bardzo ciemne .Nie wiem czy to przez światło czy nie ale nie można było od różnić źrenicy od tęczówki - mam go znaleźć ?
-Nie jest dorosły - uśmiechnęłam się lekko - jakby wrócił to mnie zawołaj dobrze ?
-Jasne - chłopak unikał mojego wzroku
Odwróciłam się i poszłam do łazienki .Wykąpałam i ułożyłam małą do snu .Przeczytałam bajkę na dobranoc .Była taka słodka jak spała .Niewinna i krucha .Szkoda że przeżyła to wszystko powinna mieć normalną rodzinne ojca matkę a nie "to " .Ucałowałam ją w czółko i przymknęłam drzwi .Zeszłam na dół i szukałam Jace'a .Pewnie brał prysznic .Usiadłam na fotelu i podkuliła  kolana pod brodę .Nie powinnam mu tego tak  mówić .To było zbyt dużo dla niego naraz .A najgorsze jest to że nie wiem gdzie teraz jest i co robi .To wszystko moja winna .Moja wina .Gdybym tylko ... No tak i właśnie tak ludzie wpędzają się w depresje .Nie mogę tak myśleć i się zadręczać muszę działać coś zrobić ale jak ? Nie mogę zostawić Izzy samej a nie wiem czy Jace się zgodzi jej pilnować .Sprawdziłam cały dom i nigdzie go nie było .Wybył bo miał cię dość Cat gratulacje wszyscy od ciebie uciekają .Siedziałam w fotelu i czekałam .Nie patrzałam na zegarek .Miałam nadzieje że drzwi się otworzą i zobaczę Sama całego i zdrowego .Ale ta nadzieja odchodziła z kolejnymi godzinami .3:28 i nadal ich nie ma obu .Pewnie siedzą w barze i bawią się w najlepsze .Jak to zwykle Sam .On nie rozwiązywał problemów on od nich uciekał i je zapijał alkoholem .To był jego jedyny sposób .Ale jak to w życiu te problemy znikały na chwile a on chciał się ich pozbyć to więcej pił .Bałam się że znowu tak będzie .Że będzie jak dawniej .Usłyszałam trzask i jakby coś upadło na ziemię .Wstałam z fotela i zobaczyła Sama leżącego na ziemi .Był strasznie pijany co z resztą było czuć .Za nim przyszedł Jace .Podbiegłam do Sama i obróciłam go na plecy spojrzałam na Jace'a
-Był w jakimś klubie i o mało nie pobił barmana - zaśmiał się
Przewróciłam oczami
-Pomóż mi go zanieść na górę - chwyciłam go za nogi a Jace za ręce i jakoś daliśmy radę go zanieść .Położyliśmy go na łóżku zaczął coś bełkotać
-Pomóc ci ?- spytał szatyn
-Nie już dużo pomogłeś - uśmiechnęłam się i odwróciłam do Sama
-Jak coś to jestem na dole - powiedział i wyszedł
Usiadłam obok Sama .Bił  się było widać miał rozciętą brew i spuchnięte oko .
-Mamo jeszcze 5 minut - mruknął
Łzy napłynęły mi do oczu .Myślałam że już nigdy nie zobaczę go w tym stanie .Że nie będę musiała się martwić czy jeszcze żyje i czy w ogóle wróci do domu .Myślałam że te czasy minęły .Myliłam się z resztą jak zwykle .Nie miała  szczęścia w życiu .Nigdy zawsze byłam pechowa .Wszyscy tłumaczyli że to był przypadek lub zbieg okoliczności ale ja w to nie wierzę .Otworzył oczy i usiadł spojrzał na mnie
-Wiesz co mam bardzo piękną i mądrą siostrę - uśmiechnął się - a wiesz miałem bardzo fajny sen ale to bardzo fajny .Śniło mi się że wróciłem i ty mi powiedziałaś tak właśnie ty że Mamusia moja kochana i mój kochany braciszek nie żyją - wybełkotał i zaczął się śmiać - bardzo fajny sen
Spuściłam głowę i głośno przełknęłam ślinę
-To nie był sen Sam - chwyciłam go za rękę
Chłopak spojrzał na mnie a w jego czach pojawiły się łzy .Położył mi głowę na kolanach i zaczął płakać jak dziecko .Nigdy nie widziałam jak płakał .Położyłam mu rękę na głowie
-Tęsknie za nimi - powiedział - dlaczego oni nas zostawili ??
Zdziwiło mnie to pytanie .W ogóle jego zachowanie było inne .Był bezbronny jak dziecko .
-Też za nimi tęsknie - wybąkałam .Musiałam być twarda - nie zostawili nas czuwają nad nami .Gdy tracisz kogoś kogo kochasz ten ktoś nigdy cie nie opuszcza .Trafia do szczególnego miejsca - położyłam mu rękę na sercu - do twojego serca
-Ale ja nie chcę ich w moim sercu chcę żeby byli tutaj obok ze mną - kolejne łzy spłynęły po jego policzkach
-Wiem - powiedziałam i poczułam gule w gardle - ale oni są szczęśliwi tam na górze i teraz na nas patrzą i  się uśmiechają są szczęśliwi .A ty jesteś twardy i dasz sobie rade
-A jak nie dam ? - spytał
-Dasz masz mnie  i Izzy a my cię  nie opuścimy nigdy - pojedyncza łza spłynęła mi po policzku
-Dziękuję - ścisnął moją rękę - dziękuje że jesteś
-Będę przy tobie zawsze - po tych słowach odpłynął .Położyłam go i przykryłam kołdrą .Po cichu zamknęłam drzwi .Na schodach siedział Jace w spodniach od dresu .Miał tak wyrzeźbione mięśnie .Mogłabym patrzeć na nie godzinami .Potrząsnęłam głową i wypuściłam powietrze .Jace odwrócił się i wstał
-I jak ?
-Śpi już - odpowiedziałam cicho podeszłam do niego i nie mam pojęcia dlaczego ale go przytuliłam i wyszeptałam - dziękuję ci
Chłopak nieco zdziwiony odwzajemnił uścisk .Czułam jak jego mięśnie się napinają .Biło od niego ciepłem .
-Nie dziękuj - odsunął się ode mnie - śpij dobrze
-Dobranoc - odwróciłam się i poszłam do pokoju .Położyłam się i wpatrywałam w sufit .Nie mogę myśleć o wszystkim co się dzisiaj stało bo się popłaczę .A nie chcę płakać .Łzy mi się skończyły .Wypłakałam je gdy miałam 14 lat po śmierci ojca.Nawet nie wiem kiedy zasnęłam ...




*Następnego dnia *




Ktoś walił mnie w ramię
-Cat wstawaj ! Już wstawaj ! - krzyczała Izzy
-Hmmm - mruknęłam przeciągając się
-Wstawaj do szkoły - powiedziała
Wstałam na równe nogi i spojrzałam na zegarek 7:04 .Uffff .Ach moja ukochana szkoła .Nie mogłabym bez niej wytrzymać .Jeszcze tylko tydzień tylko tydzień .Powtarzałam sobie podczas porannej kąpieli .Wysuszyłam włosy i lekko się umalowałam .Wybrałam jakieś ciuchy i zbiegłam na dół .
-Hey - powiedziałam i uśmiechnęłam się do Sama
-Ciiii głowa - jęknął i znowu położył się na  stole
-W szafce masz tabletki - powiedziałam i upiłam łyk kawy
-Tak super - podniósł głowę - przepraszam za wczoraj ja ...
-Tak wiem - przerwałam mu - rozumiem .Rozumiałam po śmierci Simona załamałam się i zaczęłam się zataczać .Ciąć i brać narkotyki .Cięłam się wszędzie na nogach i rękach .Jeszcze teraz mam blizny .Pewnego dnia miałam taką załamkę że napuściłam wannę wody i weszłam do niej .Przyłożyłam żyletkę do ręki i już miałam ją pociągnąć gdy do łazienki wbiegła Isabel .Płakała instyktownie wyszłam z wanny i przytuliłam ją .Skaleczyła się .Wtedy zrozumiałam że nie mogę tego zrobić .Nie mogę jej zostawić samej .I tak straciła wszystko .Była idiotką odstawiłam żyletkę i poszłam na odwyk .Wygrałam z nałogiem .Chodź żyletka często dostawała mi się do dłoni jedno dwa pociągnięcia nie więcej .Z czasem ból przestał sprawiać mi radość a krew już tylko obrzydzała .Uznałam to za zwycięstwo .Już się nie tnę ,ale są blizny które rzucają się w oczy na nogach i rękach .Staram się to ukrywać nikt o tym nie wie .
Sam podszedł i przytulił mnie
-Kocham cię - powiedział patrząc mi w oczy
-Wiem - uśmiechnęłam się - też cię kocham - cmoknęłam go w policzek i wzięłam torbę - po 15 będę jak przyjdę zrobię obiad ok ?
-Jasne idź już bo się spóźnisz - powiedział Sam
Spacerkiem ruszyłam w stronę szkoły .Pierwsza lekcja historia .W szkole odcinałam się do problemów .Żyłam tak jakby ich nie było .I to mi pasowało .Żadnych zmartwień no może tylko to żeby nie dostać żadnej złej oceny ale to już inna sprawa .Gdy dotarła do szkoły usadowiłam się w ławce .Nie słuchałam na lekcjach tylko rysowałam lub malowałam .To była moja pasja .Nawet a strychu miałam swój kącik w którym stałą sztaluga i kilka pędzli .Takie oderwanie od tej rutyny .Drzwi do klasy się otworzyły i weszła dyrektorka .
-Dzień Dobry - powiedziała jak zwykle poważna - będziecie mieć nowego starszego kolegę .Nie pytajcie dlaczego tylko bądźcie dla niego mili - co ? Jaki nowy kolega ? Pod końcówkę roku ? Bez sens .W drzwiach stanął on .Otworzyłam szerzej oczy Jace . Co on tutaj robił ? Dlaczego tu ? Dlaczego akurat ta klasa ? Chłopak nie pokazywał żadnych emocji i przyglądał się klasie .Gdy napotkał mój wzrok uśmiechnął się lekko
-Usiądź za Catherine - powiedziała dyrektorka i wyszła .Szatyn ruszył w moją stronę nie odrywając ode mnie wzroku .Spojrzałam na nauczycielkę która stał z otwartą buzią
-No to dobrze - wyrwała się z zamyślenia - no to co się zdarzyło w 1320 ?
Czułam na sobie jego wzrok..Dziwny zbieg okoliczności ? A może  przeznaczenie ? Wiem to że nie trafił tu przez przypadek .Czuję to .Po lekcjach wyszłam przez szkołę .Szukałam Anny ale nigdzie nie mogłam jej znaleźć .Zobaczyła czarnego mustanga  .Żaden uczeń nie miał takiego auta .Ktoś się o niego opierał  .A kto to był ? Oczywiście że Jace .Ale skąd on miał taki samochód ? Tak na prawdę nic o nim nie wiedziałam .Wiem jak ma na imię i tyle .Chłopak szukał kogoś .Kiedy napotkał mój wzrok ruszył w moją stronę .Oparłam się o ścianę i chciałam obaczyć co zrobi .To mogło być  bardzo ciekawe .Chłopak był coraz bliżej gdy podeszła do niego Marry .Szkolna diwa wytapetowana lala która miałą bogatego ojca .Jest tak rozpieszczona że ma lokaja który nosi za nią plecak i piszę na lekcjach .Po prostu koszmar .Utleniane blond włosy i pełno tapety .No może miała te cycki i figurę modelki ale nic w głowie a chyba to się liczy ? Z resztą ja nic nie wiem w dzisiejszych czasach ważne jest jak się wygląda a nie co ma się w głowie bo jak inaczej ? Stałam i przyglądałam się tej zabawnej sytuacji .Blondynka stanęła przed nim i zaczęła coś gadać trzepocząc rzęsami jak to miała w zwyczaju robić .Położyłam mu rękę na ramieniu na co ja podniosłam brew ze zdziwienia.Chłopak spojrzał na mnie a potem na blondynkę.Odsunął się od niej i powiedział coś na co blondynka otworzyła szeroko oczy .Wyminął ją i podszedł do mnie
-Jedziesz ? -spytał wyraźnie wytrącony z równowagi
-Co jej powiedziałeś - uśmiechnęłam się
-Nie ważne - mruknął zirytowany - jedziesz ?
-Z tobą ? - zdziwiłam się - gdzie ?
-Do domu - westchnął
-Przespaceruję się - powiedziałam
-Chciałem po dobroci - chwycił mnie za rękę i pociągnął w stronę auta .Próbowałam się wyrwać ale był nie ludzko silny .Wepchnął mnie na siedzenie i usiadł za kierownicą
-Przepraszam że tak brutalnie ale ta ... -
-Marry - podpowiedziałam mu
-Jest strasznie ...- zacisnął dłonie na kierownicy
-Wiem - przerwałam - jedź albo wysiadam cała szkoła się gapi - kiwnęłam w stronę szkoły
Jace uśmiechnął się i odpalił silnik
-Niech się gapią - mruknął do siebie .Nie miałam pewnie tego usłyszeć ale usłyszałam .Nie wiem co to miało znaczyć .Całą drogę przejechaliśmy w ciszy .Co chwilę dyskretnie zerkałam jak prowadzi .Był strasznie skupiony na drodze .Jego mięśnie się napinały jak zmieniał biegi a ... Zaraz co ?
-Ogarnij się - szepnęłam
-Co ? -zdziwił się Jace - mówiłaś coś
-Nie nic - uśmiechnęłam się lekko i spojrzałam w szybę .Musiałam wyjść na idiotkę .Czułam jak moje poliki robią się czerwone .Rzadko mi się to zdarzało .Zakryłam twarz włosami żeby tylko mnie nie zobaczył .Gdy stanął wysiadłam i skierowałam się do drzwi .To była nie zręczna sytuacja nigdy więcej z nim nie pojadę .Chyba że mnie zmusi i zaciągnie jak dzisiaj ale to szczegół .Rzuciłam torbę w kąt
-Wróciłam - krzyknęłam i zdjęłam buty
Usłyszałam ten charakterystyczny dźwięk zbiegania po schodach .Isabel miała jeszcze na sobie piżamę i miała całe ręce kolorowe od farbek .Podbiegła i przytuliła mnie .Moje włosy i ciuchy ...
Odsunęłam się od niej
-Dlaczego ty jesteś jeszcze w piżamie co ? Kto ci dał farby ? Gdzie Sam ? - zadawałam kolejno pytania a dziewczynka tylko się uśmiechała
-Łoł - powiedział Jace wchodząc - coś się działo kiedy nas nie było ? - zaśmiał się
-Za dużo - mruknęłam i wzięłam małą na ręce .Trudno ciuchy da się wyprać a włosy umyć .Ale nie wiem czy Sam się pozbiera po tym jak z nim pogadam .Poszłam z mała do łazienki i umyłam .Przebrałam w normalne ciuchy i posłałam do kuchni by móc rozprawić się z Samem .Poszłam do jego pokoju .Leżał na łóżku rozwalony .Kiedy weszłam zerwał się na równe nogi miał jeszcze kaca
-Jak się spało ? - spytałam z uśmiechem
-Ymmm Cat słuchaj no bo ja ... -zaczął się tłumaczyć
-Dobra skończ idź na dół i zacznij robić naleśniki a opieprz później - odwróciłam się i poszłam do łazienki .Wzięłam szybki prysznic i przebrałam się .Mokre włosy spięłam w koka i zeszłam na dół .Już czułam ten zapach naleśników .Weszłam do kuchni i mnie zatkało .Sam siedział na ziemi a przy patelni stał Jace .Oparłam się o blat
-Od kiedy idź rób naleśniki znaczy siedź na ziemi i użalaj się nad sobą ? - spojrzałam na Sama
-Wiesz że nie mam talentu do gotowania jak ty - jęknął - i tak lubię się nad sobą użalać
-Nie trzeba mieć talentu tylko dobre chęci - prychnęłam i podeszłam do Jace'a - nie wiedziałam że umiesz gotować
-Wiele rzeczy jeszcze o mnie nie wiesz - zaśmiał się szatyn - ale jak już przyszłaś - odsunął się
Spojrzałam na niego błagalnie
-No dobra - wywrócił oczami - to zajmij się nim
-Uwielbiam smażyć naleśniki - odepchnęłam go
Zaśmiał się
-Wiedziałam - powiedział
-Ale co ? -spytałam
-Wszystko - odparł i rozłożył talerze na stole .Spojrzałam na niego zdziwiona
-Wszystko ?
-Tak  wszystko - uśmiechnął się i rozłożył się na fotelu
Po obiedzie zmyłam talerze .W końcu mogłam odpocząć gdy zadzwonił dzwonek
-Kurwa - mruknęłam pod nosem i niechętnie wstała.Otworzyłam drzwi stało tam 3 gości .Byli ode mnie starsi .Oczywiście dresy .
-Tak ? -spytałam opierając się o framugę
-Jest tu Jonathan ? - spytał jeden
-Tak już go wołam - zamknęłam drzwi i ruszyłam na górę .Jace raczej Jonathan siedział i czytał książkę
-Jace ktoś do ciebie - mruknęłam
-Kto ? - zdziwił się szatyn
-Jacyś kolesie - wzruszyłam ramionami
Zmarszczył czoło i odłożył książkę .Podszedł do okna i zamarł .Stał w miejscu gdy się odwrócił był strasznie blady .Przekrzywiłam głowę a on przeszedł obok burcząc dzięki .Nie moja sprawa .Poszłam do Isabel .Bawiła się zabawkami .Postanowiła jej nie przeszkadzać i zejść na dół .Już miałam stawiać pierwszy krok gdy usłyszałam obcy mi głos
-Niezła chata
-Czego chcecie - warknął Jace
-Brachu spokojnie po co te nerwy - odpowiedział drugi - mamy czas
-Ale ja nie mam i to nie jest dobre miejsce do rozmowy -  jego głos ucichł
-Dobra widzę że nie mam humoru .No to tak wiesz co masz robić ? - spytał
-Nie chcę mieć z wami nic wspólnego - burknął
-Haha - zaśmiał się jeden - już za późno nie trzeba było wtedy do nas skakać a teraz miałbyś spokój .I nie chcę słyszeć odmowy bo wiesz co się stanie - ostrzegł - masz .Tu znajdziesz wszystko żeby wykonać te misje jak już się zapoznasz z zadaniem spotkamy się
-Ostatni raz - warknął - a teraz wynocha
-Nie tak szybko stary najpierw moi kumple poznają naszą gwiazdeczkę Cat !
Na dźwięk mojego imienia zamarłam .Skąd on do jasnej cholery mnie znał ? Nie kojarzyłam tego gościa .Musiałam coś szybko wymyślić .Po cichu się wycofałam i trzasnęłam drzwiami i jak zwykle zeszłam na dół .Spojrzałam na tego typa .Wysoki , ale gruby .
-Tak ? -spytałam
-Nie poznajesz mnie ? - powiedział i uniósł brew
Przyjrzałam się dokładniej .Znam go znam to gruby ! Chodziliśmy razem do gimnazjum .Nie zdał 2 razy ale zawsze się z nim dogadywałam .Był świetnym kumplem .Wspólne wycieczki , wyjścia i od pały tego nie da się zapomnieć .Po gimnazjum już się nie kontaktowaliśmy .Nie wiem dlaczego tak jakoś .Nie mogłam się zdradzić dlatego uśmiechnęłam się szeroko
-Gruby ! - krzyknęłam i przytuliłam go
-No w końcu ! - zaśmiał się i odwzajemnił uścisk - mówiłem że się spotkamy ? Wygrałem
Wygrałem ? O co mu chodziło sięgnęłam pamięcią do dnia zakończenia gimnazjum .A ! Już wiem założyłam się z nim że już nigdy się nie spotkamy a tu jednak ...
-Masz racje wygrałeś - zaśmiałam się - muszę dotrzymać obietnicy
-Jakiej obietnicy ? - wtrącił Jace .Wyglądał na przerażonego .
-Założyliśmy się że jak wygram to się ze mną umówi - powiedział dumny
-Haha - zaśmiałam się i spojrzałam znów na Jace'a był tak blady że myślałam że zaraz zemdleje - dobra to kiedy ?
-Może po zakończeniu roku co ? Żeby to uczcić - uśmiechnął się .Przypomniałam sobie wesołego Grubego .Zawsze wesoły i miły ale tylko dla mnie każdego albo wyzywał lub mu groził że odgryzie mu łeb .Taki był .Ale zmienił się po tym jak dowiedział się że jego matka ma raka .To było w 3 klasie .Było mi go strasznie szkoda ale nie mogłam mu pomóc .Sama miałam zbyt dużo problemów i on to rozumiał jeszcze mi pomagał .Kochany ... Teraz to w ogóle inna osoba .Uwierzył że ktoś go jednak lubi i to teraz wykorzystuję widzę to po tych chłopakach są tu dlatego że on chcę .
-Jasne
-Musimy już iść - powiedział i spojrzał na mnie - to do zobaczenia Jace
-Pa - cmoknęłam go w policzek na co chłopak jeszcze szerzej się uśmiechnął
-A to za co ?
-Za to że wygrałeś - zaśmiałam się i zamknęłam drzwi .Spojrzałam na szatyna który nie kontaktował
-Jace ?
Jego oczy były czarne wpatrywał się w kartkę papieru którą dostał od Grubego
-Hey - krzyknęłam
-Co ?- potrząsnął głową i spojrzał na mnie - skąd znasz Da... Grubego ?
-Chodziliśmy razem do szkoły - wzruszyłam ramionami - a co ?
-Nic - burknął i poszedł na górę bez słowa

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz